Taka sytuacja.
Piątek. Na drogowej "1" ruch od Bielska Białej, jak "cie pieron". Śpiesze się do domu, bo trzeba Tuśkę ze szkoły odebrać. A tu masz ci los! Korek. Ale nie taki "toczący się", lecz sztywny, stojący, zapuszczający korzenie w asfalt. Co jest ?! Acha, wypadek. No tak, TIR wbił busa pod przyczepę drugiego TIR-a. Sam opis robi wrażenie. Ale jak się okazuje w całym tym nieszczęściu, szczęśliwie tylko jedna osoba ucierpiała. Karetka odwozi się ją do szpitala. No to co, jak nikt nie zginał, to tylko posprzątać maras z ulicy i przywrócić ruch do porządku.
Mija godzina. Stoimy. Po obu stronach barierki energochłonne, ani zawrócić, ani wycofać, ani nic ... Najbliższe skrzyżowania po kilkaset metrów dalej do przodu i do tyłu. Ale ciźba taka, że akcja odwrotu nie do przeprowadzenia.
Mija kolejna godzina. Stoimy. Poboczem wracją pielgrzymki kierowców z żarciem z pobliskiego McDonalda. Nerwy zszargane do cna wytrzymałości.
Mija godzina druga i pół. Ruszamy. Dojeżdżamy do miejsca wypadku, który jak się okazało, był tuż za sporym skrzyżowaniem, które w bezbolesny sposób mogło rozładować pięciokilometrowy dwupasmowy korek. Ale do tego trzeba było jakiegoś palanta w niebieskim mundurze, który rozgoniłby auta na prawo i lewo. Ale nie! Po co! Niech głupi naród tkwi dwie i pół godziny w korku! Żaden dupek nie zajął się tym, aby przywrócić ruch na drodze, mimo że było to proste, jak budowa cepa. Cepa? Jakże pasuje do sytuacji. Trzeba mieć tylko IQ wyższe od psa. Psa? Kurde, znowu skojarzenia :)) Jak by nie bylo stróże prawa dali dzisiaj popis godny ... no czego? ... trudno znaleźć poziom, jaki zaprezentowali. Żenada.
Po czterech godzinach w domu. Przejechane 94 km. Tuśkę odebarała żona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz