Od wczoraj pogoda marzenie, jak na standardy październikowe. Wczoraj słońce i ponad 20 st.C i słońca przez cały dzień; dzisiaj słońce od rana, jeszcze chłodno, ale spodziewana podobna temperaturka; jutro nieco chłodniej ma być, ale też nie bez złocistego na niebie, a co najważniejsze nie ma padać. Pogoda w ten weekend, to sprawa bardzo istotna, bo jutro wybieramy się poraz ostatni w tym roku na grzyby. Tuśka do babci, a my w las.
Wczoraj niespodziewane, a raczej nieplanowane wyjście z domu mieliśmy. Tak się bowiem stało, że podczas odkurzania "stacji centralnej" (jak to Tuśka mówi) padło nam to najważniejsze domowe urządzenie. Pomocy! No to za telefon i wprosiliśmy się na kawę do znajomych. Abstrachując od tego, że awaria okazała się niebyłą gdy przyjechaliśmy na miejsce (!) - co cieszy - przypadkowo wyszedł wielce atrakcyjny towarzyszko wieczór piątkowy z kulinarną nutą w tle.
Wogóle piątek był ciekawy. Po trudnej, nerwowej i pełnej rozterek końcówce tygodnia w pracy, ze zleconymi nowymi zadaniami, jakoś wszystko to poskładałem i nadałem właściwy bieg kilku sprawom. A wisienką na torcie było pozytywne przejście przez audit recertyfikujący. Mimo, że dotknęło mnie to pierwszy raz, mimo, że nie miałem oręża do obrony, tak poprowadziłem rozmowę z auditorem, że przejąłem kontrolę nad pytaniami i odpowiedziami i nie dałem się zepchnąć na niewygodne tory. Tak oto na koniec usłyszalem : "Bardzo dobrze". Nooo! Nie chwaląc się - tatuś dał radę :))
Wieczorem byliśmy też na małych zakupach. Trzeba było ukrzyżować liczną porcję złotówek na prezenty dla koleżanek Tuśki. Dzisiaj jedna imprezka urodzinowa, za tydzień następna.
Dzień szósty.
Moje oczyszczanie upływa w atmosferze porozumienia z samym sobą. Nie jest źle. Nie katuję się - to najważniejsze. Nastrój OK, choć czasami panicznie pragnę czegoś słodkiego. Ale trzymam się. Chociaż wczoraj było ciężko, bo tradycyjny "słodki piątek" w pracy wystawił mnie na nielichą próbę. Ale podołałem i nie dałem się pokusie.
Tak ogólnie to małżonka o mnie dba i dogadza mi dopuszczalnymi dla mojej diety rarytasami. Jarzynowo-mięsne dania to to, co teraz zajadam z nieukrywanym smakiem.
Tylko chleba mi brak ...
Na wagę jeszcze nie wchodziłem. Za wcześnie. Pierwsze ważenie dopiero w poniedziałek rano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz