Dżizas, ale mnie nogi bolą ! No ale przeca sport to zdrowie :)))
Trasa wymierzona, więc nie ma lipy z kilometrami - do odfajkowania w kajecie osiągnięć. To też dystans 8 km w porcjach po 4 (nawrót na czwartym kilometrze), był z góry założony. Natomiast niezamierzona była asysta, jak mi towarzyszyła w trasie. Otóż, jak przystoi zawodowemu biegaczowi długodystansowemu, została mi przydzielona służba techniczna, która pendalowała zawzięcie na wiełasipiedzie, z różowym plecakiem, w którym to bidon (vel butelka) z wodą była, jakbym tak nagle popadł w natychmiastową potrzebę nawodnienia wyczerpanego organizmu. A kolarzem na swym małym rowerku była Tuśka. Oj, dostała też w kość tą trasą do przejechania ! Z drugiej strony, gdybym na podbiegach nie musiał zwalniać do truchtu w miejscu, żeby mnie dogoniła, to pewnie nie dotarłbym żywy do mety. Można więc rzec, że Tuśka uratowała mi poniekąd życie. A tak poważnie - to było świetnie. Poza tym, że mam daleko posunięte wątpliwości, czy jutro rano zdołam zwlec się z wyrka. Fakty są bowiem takie, że to pierwszy w sezonie bieg i na sam początek najdłuższa trasa ją ever pokonałem w stylu biegowym. Co by jednak nie powiedzieć, wydaliłem wraz z potem wsio co toksyczne pod skórą, we krwi i w głowie. Totalny reset.
Tylko dlaczego te kolana tak bolą ? :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz