"I've got the power !" Yeah ...
Dzisiejsza bieganina pod znakiem mocy. W rekordowym tempie (50 min) i ... z burzą na plecach :)) Trudno więc o motywację nie było ;) Ale tak poważnie, to czułem dzisiaj moc. Moc i ból w łydkach po czwartkowym. Tłumaczę to sobie tym, że długa przerwa i mięśnie się zastały. Ale równie dobrze może być tak, że ostatnio dłuższe i wyższe susy sadziłem i dlatego mięśnie łydek troszku nadwyrężone. Nie przeszkodziło mi to jednak w tym aby, z kroplami deszczu na karku, pomykać tak skutecznie od startu do mety.
W domu aromaty z kuchni nieziemskie dobiegają. Najlepsza z Żon wyżywa się w temacie pizzowym na różne smaki rozłożonym. Po próbkach jakich doznałem jedno jest pewne - uczta !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz