Dotrwałem. Było zdecydowanie ciężko w tym tygodniu. Ale żyję :)
W TV mecz, w szklaneczce coś pod tą okazję, w głowie myśl o wypoczynku, pomału spada napięcie. Jest coraz lepiej, coraz spokojniej, coraz ... Za oknem w końcu ciepły czerwcowy wieczór, na termometrze 19,4 st.C.
A co nowego w Mordorze ? Ano się dzieje, że tak powiem sprawy mają charakter rozwojowy. Gdy tak sobie o tym wszystkim rozmyślam, to troszku ciary po plecach przebiegają. Kurde, jak miało być już dobrze, to teraz wszystko się pieprzy. Nigdy nie ma tak, że raz za razem dobre zdarzenia, sytuacje rozpędzają drugie, następone. Cholerny płodozmian zawsze wyhamowuje coś co już zgrabnie się kręci. Fuck ! I znowu marudzę, i znowu jęczę ... Ale, no jak się nie krzywić na taki obrót spraw ??? Gdybym nie wiedział, co wiem, pewnie zupełnie inaczej bym spoglądał w przyszłość. Ale na swoje nieszczęście (szczęście ?) wiem na tyle sporo, że nie mogę beztrosko patrzeć w przyszłość. I kotłuje się to w głowie, i wykręca łeb, jak szmatę. Pociesza mnie tylko tyle, że naprawdę niewiele trzeba, aby wszystko się poukładało. I to coś może przyjść z dnia na dzień. Tego się trzymam.
Co na weekend ? Nie wiem jeszcze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz