Time to START: 20:37. Temperatura za oknem 27,7 st.C. Ile na ulicy, tego nie wiem. Ale asfalt promieniuje żarem, jak z piekarnika. Będzie ciężko.
Było. Mimo, że słońce już pochowało się za widnokręgiem, to ciepło, jak cie pieron. Na trasie widać, że nie tylko mi daje się to we znaki. Co rusz ktoś zamiast chyżo pomykać, człapie zziajany, jak pies. Szło mi całkiem nieźle, ale z wyczuciem, bez szaleństwa biegłem. Po nawrocie jeszcze jako tako się trzymałem, ale na ostatnim kilometrze jednak odpuściłem. To już było tylko konwulsyjne podrygiwanie, więc dałem sobie spokój przed metą. Dobiłem gwoździa.
Mamy teraz 22:53, a termometr wciąż pokazuje 25,1 st.C. Uwielbiam taka aurę !
Jutro Aloha Międzybrodek ! Kilkanaście godzin w moich górkach, a raczej pomiędzy nimi :) Będzie wieczorny grill, piwko, spoglądanie w gwiazdy i luzowanie po mega ciężkim tygodniu. Trzeba naładować akumulatory przed końcówką miesiąca. To jeszcze nie koniec walki.
Takie oto moje najbliższe plany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz