Niewiele później uzmysłowiłem sobie, że gdy zacznie się magiczny XXI wiek, to ja już będą całkiem dorosły. To pewnie będę musiał mieć żonę i dzieci. Ale jak to? Przecież ja nie chcę! W głowie małego chłopca ta wizja wydawała się wręcz odrażająca. Kolejny strach przed przyszłością zapisał się pamięci. Nieważne, że na tamten czas była to irracjonalna obawa o coś, czego nie ogarniałem rozumem. Gdzieś tam w zakamarek głowy wpadło do ziarenko obawy. Kolejne ziarenko.
Potem były kolejne obawy. Gdzieś tam dreszcz niepewności przed studiami, gdzieś trema przed pierwszą pracą. W końcu wyrosłem z tych absurdalnych strachów, bo dorosłem. Kłopoty i mniej lub bardziej realne problemy ubrałem "w jakoś to będzie".
Minęło kilka lat. Pojawiły się dzieci. I pojawił się intensywny niepokój o niespotykanym dotąd nasileniu. To strach o zdrowie i życie. Nie byłem tylko ja, o którego się nigdy nie kłopotałem zbytnio. Nie była to tylko Najlepsza z Żon, której przecież nic nie mogło zagrażać, bo... bo nie. Ale ta Mała, a potem jeszcze ten Mały, to istne gąbki chłonące zagrożenia ze wszystkich stron.
Dosłownie chwilę potem pojawił się pierwszy strach o byt. Dotąd, nie bacząc na pełne czy puste kieszenie, zawsze "jakoś to było" i rzeczywiście było. Ba, zawsze było dobrze. Byliśmy młodzi, nie potrzebowaliśmy i nie chcieliśmy od życia wiele. Co było, to było. Teraz, gdy pojawiły się istoty, o które trzeba było zadbać, pojawiło się nieznośne pytanie świdrujące w głowie: "Jak to będzie?". Z upływem lat, obawa o zapewnienie godnego bytu moich bliskich, strach o ich zdrowie i powodzenie, narastają w postępie geometrycznym. Czym jestem starszy, tym więcej we mnie niepokoju.
Siwe włosy na głowie to nie fizyczne zużycie materiału. Są nie tylko na głowie, ale i "w głowie". Tak samo, jak niepokój o zapewnienie bytu, tak i drżenie o zdrowie najbliższych spędza sen z powiek. Pojawia się także myśl o własnej formie - a to zupełna nowość. Zawsze bylem nieśmiertelny, a tu PESEL krzyczy mi prosto w twarz, że i na mnie można znaleźć haka. Niech więc spierd***! I niech nie wtrąca się tak nachalnie w nieswoje sprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz