... jednakowoż zaczynam się trochę zastanawiać. Trochę nawet bać.
No bo, jak to jest? Kładę się spać w euforii przeciepłego wieczora, ażeby pięć godzin później doznać szoku.
Wychodzę z w środku nocy, bo przed piątą. Już od dźwięku budzika słyszę, jak za oknem wiatr napierd**a z siłą corega tabs. Nawet nie spojrzałem na termometr. Naciągnąłem na głowę kaptur, zaciągnąłem oburącz sznurki, żeby lepiej mnie chronił. Otwierając drzwi poczułem opór przeciągu, jakbym otwierał odrzwia boeinga na wysokości 12 tys stóp. Do tego świst na gumowych uszczelkach dwóch par drzwi. Brrr... Pierwszy krok na zewnątrz, wstrzymuję oddech, jak przed wyjściem z namiotu rozbitego w trzecim obozie pod K2. A tu ... Jeb! Prosto w twarz! Aż mnie zatkało. Podmuch ciepłego powietrza. Co, do ku**y, to ma być ?! Wsiadam do samochodu. Termometr pokazuje 20 st.C. Mamy 30 dzień października AD 2018, godz. 4:58.
Taka sobie anomalia pogodowa. I tak cały dzień. I byłoby wszystko super, gdyby nie ten cholerny, upierdliwy, permanentny wiatr. Na dworze niby 20 st.C, a ludzie napierd***ją w kurtkach i kapturach. Człowiek chciałby się pocieszyć, wywalić mordę do słońca, może nawet wskoczyć w galotki i pobiegać dla zdrowotności, a tu wiatr zwala z nóg. Tak zmarnowanego potencjału pogodowego to, o tej porze roku, chyba jeszcze nie było. No żal. Wielki, jak mur chiński, żal. Może jutro będzie lepiej, czyli już naprawdę dobrze.
Zastanawia mnie tylko fakt do czego to wszystko zmierza. No bo jak to? Niewiele ponad tydzień temu mieliśmy przymrozki. Taki dysonans poznawczy mnie dzisiaj ukąsił lekko i nadgryzł bezrefleksyjną radość ducha o poranku.
Tymczasem we wszechświecie i okolicy.
- na BP w Gliwicach ON już po 5,24 PLN/L. Na SCHELL'u tak samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz