Poniedziałek wali pięścią już do drzwi, dobija się z chrapliwym bełkotem i brudna pianą na ustach. Brrr ... aż mi ciarki po plecach przechodzą. Chociaż dla mnie ten poniedziałek będzie inny niż te ostatnie minione. Zamiast zająć pokornie swoje miejsce w zaprzęgu, tym razem pójdę z dumnie podniesioną głową ... do szkoły. O tak! Jutro Tuśka rozpoczyna nową drogę życia, z tornistrem na plecach. Z tytą pełną słodyczy, w białej bluzce i plisowanej spódniczce będzie oto witać szkołę, a my razem z nią. Wielkie to zaiste wydarzenie i dla niej i dla nas. O ile ona nastawienie ma pozytywne i z ochotą wyczekuje tego dnia, o tyle ja na równi z dumą, co i z niepokojem nieco czekam następnych dni. No bo, jak to będzie ?! Jak ta nasza mała bździnka sobie poradzi w tych pierwszych dniach? Drżę o to by nie zniechęciła się na starcie, żeby wszystko było OK.
Za nami kolejny weekend. Ostatni wakacyjny. Minął równie szybko, jak każdy inny. na poły pogodny, na poły nie. Raczej ciepły. W sobotę byliśmy na grillu u znajomych. Niedziela u obydwu babć po chwil kilka. I tyle z tego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz