Nie ma to tamto.
Stanąłem przed lustrem.
Srebro po drugiej stronie kryształowej tafli wyczarowało postać nielicho zawiesistą w sobie. Gdyby przynajmniej można bylo zarzucić zwierciadłu złą wolę. Ale nie. Lustro w obiektywny nieprzerysowany sposób ukazało postać namalowana grubym, topornym pędzlem. Jakby artyście zabrakło krztyny subtelności, aby wykreować portret choć odrobinę zmierzający ku oczekiwaniom zamawiającego.
Jest źle.
Idzie jesień, a ja tradycyjnie z grymasem na twarzy staję przed wyborem - odchudzać się, czy nie? Ten coroczny dylemat staje się coraz trudniejszy do rozstrzygnięcia. Z roku na rok trudniej mi się zmusić do zadbania o siebie. Nie tylko o wygląd chodzi, ale po prostu o własne dobro, zdrowie. Zdaję sobie sprawę z tego, że gdy kiedyś odpuszczę, to pewnie już nie nadrobię straconego czasu. Do tej pory krzesałem w sobie na tyle silnej woli, aby podejmować wyzwanie. Ale teraz mi sie po prostu ... nie chce. I nie chodzi o to, że czas niedobry, bo nigdy nie ma takiego, który byłby akuratny na dietę. Po prostu rzygać mi się chce na samą myśl o tych tygodniach wyrzeczeń, które jakie by nie były, to wymagają zaprzęgnięcia sporych pokładów silnej woli do pociągnięcia takiego zadania.
Ale muszę coś zrobić. Pytanie: kiedy ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz