Zaczął się nowy rok szkolny. Przedszkolny też. Junior pomknął do swojego ukochanego przedszkola. Ale to było radość! Jaki rogal na gębie! Pełne zadowolenie. Zarówno u dzieciaka, jak i u starych, którzy wyczekiwali dnia wypchnięcia za drzwi dzieciaków, jak przynajmniej świąt Bożego Narodzenia.
Minęły dwa dni.
Katarek, "boli mnie gardło" ...
Wylęgarnia zła wciąż ma się dobrze. Co oni tam jakieś chemtrailsy rozpylają, czy co ??? Mam nieodparte wrażenie, że główną ideą przyświecającą paniom z przedszkola jest ograniczanie pogłowia stada, które im oddano na wypas. W ich żywotnym interesie jest ograniczać ilość diabląt, którymi trzeba się zająć. To proste, jak budowa cepa. Mniej dzieciaków, mniej roboty. A te małe gnojki są tak słodko podatni na infekcję, prawda? 😀
Ale nie ma tak! Przynajmniej tydzień trzeba wytrzymać. Poza tym za oknem późne lato, słońce, piękna pogoda. A co będzie gdy nastaną jesienne słoty...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz