FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

środa, 26 grudnia 2018

Czterdziesta piąta godzina

... to była czterdziesta piąta godzina, kiedy na stół wjechała pieczona kaczka glazurowana miodem. Dla mnie pierś, bo wolę piersi. Mimo, że ocenę dania zaczynam zawsze od nóżek, to piersi są przecież kwintesencją uczty.

Obłęd w jej oczach miał hipnotyczną moc. Niewątpliwie Najlepszą z Żon opętał Demon Tych Świąt. Rzuca zaklęciami celnie i zawzięcie. Nie jakieś tam abrakadabra. Jej zaklęcia powodują ciarki na plecach. "Wrzuć cztery, nie trzy gniazdka" brzmi w tej godzinie, jak najgroźniejsze wiersze czarnej magii. Mechanizm spożywczy rozkręcony jest na maksa. Kolejne dwa poranki rozpoczynaliśmy od świątecznego śniadania. I nic to że jajeczka na twardo z majonezem i chrzanik na surowej szyneczce, jakoś tak ... hmm ... wyprzedziły nieco kalendarz świąt wszelakich.😀 Można jednak przyjąć, że to próba zrobienia choć nieco wolnego miejsca w lodówce. Swoją drogą, ciekawe kiedy - i czy w ogóle - pokonamy te wszystkie pojemniki z atestem PZH, w których odłożone są wartości "niedoprzejedzenia" w momencie pierwotnego podania na stół.
Najlepsza z Żon kulinarny hedonizm wyprowadziła na nowy poziom percepcji. Dopieszczenie wszystkich żołądków dokoła stało się metafizyczną misją, zadaniem niepojętym przez szare umysły, niemieszczącym się w ramach rozsądku. Jest ponadnaturalną emanacją istoty świątecznego czasu. Definicją. Dogmatem. Dziesięciorgiem przykazań.

Święta, jak to święta. Tradycyjnie konsumpcja wszelkiej strawy - poza duchową - przybiera rozmiary obdarte ze wszelkiej godności. Wygląda na to, że nie da się inaczej. Wciąż pokutuje przekonanie, wyniesione pewnie z czasów z dawna minionych, że w świąteczny czas należy wejść z rozmachem, a potem już tylko dokładać do pieca ile wlezie. Dosłownie "ile wlezie". I nie ma przed tym ratunku. Nawet, jakbym chciał - a nie mówię, że chcę - to nie obronię się przed: <tu wstawić listę>. 😉 Nie ma takiej mocy, aby nie skubnąć jeszcze serniczka. Na przekór rozsądkowi, szykując się na styczniowy oczyszczający post, wbrew wszystkiemu.

Tegoroczne Święta podsumować można jednym zdaniem i trzema równoważnikami zdań:
1. Wigilia była intensywna wigilijną intensywnością napędzana. 
2. Po pasterce oczywiście jeszcze makówki. 
3. Pierwszy świąteczny dzień wyjazdowy, do późnego wieczora. 
4. Dzień dzisiejszy, przezornie nadal świąteczny, pod egidą nie wyłażenia z piżam.

A już jutro, w poświątecznej rzeczywistości mam zamiar obudzić się ... jak najpóźniej. Urlopik smakował będę równie bez umiaru, jak wszystkie wspaniałości ze stołów ostatnich trzech dni. 😁


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz