Parę dni temu nazad wyczytałem tekst jakiegoś specjalisty od rynku ubezpieczeń, który to, przepełnionymi żalem strofami, załamywał ręce nad wynikami badania opinii społecznej. Narodowi zadano pytanie o jego przyzwolenie do wyłudzania odszkodowań, zawyżania ich wysokości, kreatywne podejście do tematu przepychanki o parę groszy więcej możliwe do wyciągnięcia od ubezpieczyciela. Jakież było zaskoczenie (naprawdę?), gdy okazało się, że w społeczeństwie wzrasta przyzwolenie na tego typu kombinacje. No dobra, nie owijając w bawełnę, ni mniej ni więcej, wyrolowanie ubezpieczyciela, jest mega kozackie. To tak, jak ukatrupić gestapowca podczas okupacji, albo przynajmniej nażreć się do porzygania, gdy zapłacone all inclusive. I tylko od poziomu wrażliwości zależy co wywoła rubaszny rechot, a co cicha satysfakcję w okolicach ośrodka dumy osobistej.
Dalej imć specjalista rozwodzi się nad wzrostem odsetka ludzi, którzy z radością orżnęli by swojego ubezpieczyciela. Gdzieś między wierszami błąka się zapytanie: Why?!
Ludzie z natury swojej wolą płacić za coś, niż za czegoś brak. Prosto i "zwięzłowato". I nic bardziej nie wq****a, niż to gdy trzeba wywalić kasę, a na końcu towaru, jakoś brak. Zaraz ktoś krzyknie: "Zaraz, zaraz! A bezpieczeństwo? A spokojny sen?". OK. Ale pokażcie mi choć jednego klienta, który zapłaciwszy zajebistą składkę za ubezpieczenie, w ostatnim dniu obowiązywania polisy powie: "Jakże jestem szczęśliwy, że odprowadziwszy składkę, o wartości tak niemiłej memu portfelowi, przespałem ten rok tak cudownie spokojnie!". Raczej jeden z drugim czytając propozycję przedłużenia polisy na następny okres, czuje się jak z ręką w nocniku. Po prostu wydymany. A gdy już w arytmetycznym szale doda wartość polis za ostatnie lata, to ... ehhh ... szkoda gadać. No ale w końcu spał tak spokojnie, jak niemowlak po wyżłopaniu całej butli bebiko przed snem.
Instytucje, zwane towarzystwami (chyba dla dodania sobie powagi, splendoru) ubezpieczeniowymi, handlują tzw produktami. I to słowo "produkt" jest kluczowe w tej całej historii. Produktem opisują coś niematerialnego, nienamacalnego, czego iluzorycznego, czegoś czego... nie ma. (Jak to? A bezpieczeństwo...?). Ludzie jednak wolą kupić hamburgera, którym się najedzą, samochód, który można zatankować, skarpety, które wzują na zziębnięte stopy. Natomiast zakup bezpieczeństwa ... hmmm ... no coś tu się nie klei.
Może tak. Z tym zakupem spokoju czy bezpieczeństwa jest, jak z ochroną oferowaną przez Don Vito Corleone. Albo opieka osiedlowego łysego Cześka, spod "trójki". Don Vito zapewnia, że nas nie sprzątnie, jeśli ładnie będziemy odprowadzać daninę. W podobny sposób działa pan Czesiek, który zapewnia, że nie spuści nam lokalnego wpierdolu, jeśli kopsniemy raz na jakiś czas, na fajki i bełta. Ja wiem, ja wiem, Ubezpieczalnie nie straszą klienta, że go dojadą (czy aby na pewno ...?😏). No to może nieco inaczej. Ten sam Don Vito, za drobną opłatą, zareaguje gdy zły kamienicznik wykopie nas z wynajmowanej sutereny. On ochroni, on pogada, on na pewno wpłynie i pomoże. Pan Czesiek też zapewni nam opiekę i natrze uszu tym z Nocznickiego, jak skopią cię, gdy będziesz wracał nocną porą z zakrapianej imprezy.
Zaufanie od instytucji z szeroko rozumianego półświatka finansowego, jest, jakie jest. Trudno wymagać, aby darzyć je zaufaniem. O ile banki, jakoś wrosły w świadomość społeczną, to firmy ubezpieczeniowe wciąż traktowane są na równi z lichwą, czy firmami windykacyjnymi. W każdym przypadku żerują na kliencie niewiele w zamian dając. (Aaaa bezpieczeństwo?!). Zresztą nawet wspomniane banki - no któż kocha banki? Albo takie SKOKi. Kto je lubi(ł)? - no oczywiście poza polityczną sitwą wiadomej proweniencji, która upasła się na cudzej krzywdzie. Wszystkie te firmy pełzają gdzieś w ogonie rankingu zaufania maluczkich. Pisze maluczkich, bo zamożnego stać, na niekorzystanie z ubezpieczenia. Tylko mniej finansowo ustawieni mają problem. To taka rosyjska ruletka, kiedy z przystawionym do skroni pistoletem płacisz, aby nie zakręcić bębenkiem i nie nacisnąć spustu.
Milion late temu otarłem się o świat ubezpieczeń. Trochę miałem okazji, aby poznać, jak to wygląda od drugiej strony, w jaki sposób "wychowywani" są handlowcy sprzedający klientowi owe "bezpieczeństwo" i "szczęście". Jestem skłonny uwierzyć, że brokerzy ubezpieczeniowi wierzą w swoją misję. Trzeba naprawdę zmienić sposób myślenia, żeby z czystym sumieniem móc funkcjonować w tym biznesie. Dlatego tek wielu nie wytrzymuje, nie chce.
Całe szczęście, że następna polisa do zapłacenia dopiero w czerwcu 2019. 😉
Pogodynka.
Dzień o zapachu marca. Deszcz. Temperatura 7-8 st.C
Tymczasem we wszechświecie i okolicy.
- Cena ON w Gliwicach idzie w zaparte - wciąż 5,29 PLN/L
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz