Okazało się, że nie warto było zaglądać za lustro. Za listopadowe lustro. Po właściwej stronie dotąd odbijało samo dobro, od srebrnej strony jest gorzej. Jeno kurz, pajęczyny i bród. Albo raczej chmury, deszcz, i dołujący słupek rtęci. Listopad pokazał swe drugie oblicze, to prawdziwe.
Zrobiło się chłodno. Ostatni fajny dzień, to miniony wtorek. Wracałem do domu przy akompaniamencie słońca i 16 st.C. Za nami jednak już dwa dni chmur i przelotnego nocnego deszczu. Termometr też już się nie wysila na poprawianie humoru. Jest zaledwie 9-10 st.C w najcieplejszym momencie dnia. Prognozy są nieubłagane i pokazują tylko równię pochyłą. Na przyszły tydzień można się już spodziewać przymrozków wśród nocnej ciszy i pierwszych opadów śniegu.
Z bieganiem na razie koniec. Bo i pogoda, bo i jakoś podziębiony nieco jestem - leczę się imbirem, o dziwo skutecznie ... tak mi się wydaje. Rower chyba na dobre już w odstawkę. Trochę żałuję, że nie wykorzystałem minionego weekendu i wolnego poniedziałku, na pokręcenie się trochę po okolicy. W każdym bądź razie zakupiony celowo i optymistycznie Oshee ma termin przydatności do maja przyszłego roku, więc się nie zepsuje.
Tymczasem we wszechświecie i okolicy.
- Dzisiaj nasi dzielni kopacze przegrali 0:1 z Czechami. To trzecia porażka z rzędu. Ponoć ta ka seria była ostatnio w 2013 roku.
- Paliwo nadal nieprzyzwoicie drogie. Na BP w Gliwicach ON po 5,29 PLN/L.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz