FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

środa, 21 listopada 2018

Wstyd, to za mało

Bo u mnie, psze pana, z polityką jest trochę, tak jak z Bogiem i koronkową bielizną - wsio traktuję bardzo prywatnie i nie na pokaz. Koronkowej bielizny co prawda nie noszę, z wiarą się nie afiszuję, ale poglądy polityczne jakieś jednak mam. Tyle, że się z ani jednym, ani drugim, nie obnoszę. Tym bardziej unikam wdawania się w religijne spory i polityczną napierdalankę. Czasami jednak człowiek musi, inaczej się udusi - o!

Trochę tak dzisiaj się poczułem, jak William Wallace, kiedy Robert the Bruce go w końcu zdradził. Mina Mela Gibsona w "Braveheart" właśnie z tej sceny, pasuje mi najlepiej żeby oddać to niedowierzanie i żal, jakie przyniosła dzisiejsza lektura na temat pierwszego w tej kadencji posiedzenia sejmiku śląskiego. Zanim więc znikną pod kurzem internetów wszelakie pisma o hańbie, jaką okrył się "bohater" tego wydarzenia, pozwolę sobie kilka słów dla potomności i własnej pamięci naskrobać, a raczej naklepać na tej oto klawiaturze (która, jak wiadomo bez 'c' i 'v' funkcjonuje).
Przytoczę tu oto przykładowy link, który temat przybliża od strony dziennikarskiej, choć tekst naznaczony uczuciami znacznie: 

"Wojtek, za co sprzedałeś swoją twarz?! Nie ma pieniędzy, które ci ją zwrócą" (http://www.tvn24.pl)

Ale po kolei. Niejaki Wojciech Kałuża, absolwent wydziału prawa i administracji UW, wiceprezydent Żor, od lat związany z polityką, z nieukrywanym mocno antypisowskim nastawieniem, dzisiaj dokonał rejterady z Koalicji Obywatelskiej, na której plecach został radnym sejmiku śląskiego. Zrobił to w iście hollywoodzkim stylu. To byłby majstersztyk kinematografii. Takiego efektownego politycznego wbicia sztyletu między łopatki swoich kolegów (i wyborców!) nie zafundował chyba jeszcze nikt, jak Polska długa i szeroka. Chodziło o jeden głos, aby przejąć władzę w sejmiku. Przy 22 głosach PiS i 23 głosach Koalicji KO, SLD i PSL, sprawa większości była niby przesądzona. Ale nie, nie, nie! Znalazł się bowiem jeden taki, który sprzedał się i przeskoczył przez płot, albo raczej przelazł przezeń, które to określenie właściwiej sytuację opisuje. I utonął w objęciach swych nowych towarzyszy. I tak oto wpadliśmy w niechlubny zbiór województw gdzie tzw "dobra zmiana" będzie sobie poczynać ku chwale prezesa, bo przecież nie śląskiej ojczyzny. Wiadomo przecież, że my, jako "ukryta opcja niemiecka", głęboko w sercu prezesa nie siedzimy. Chyba, że jako zadra, czy inny kolec jadowity.
Jak to się stało? Dlaczego tak się stało? Ba, ile to kosztowało? Co za to (na początek stołek wicemarszałka)? 
Nie wyciągając na wierzch brudów osobistych naszego antybohatera, pozostanie jednak fakt, że (nieważne za ile) sprzedał się bez honoru i najmniejszego poczucia przyzwoitości. To, że głosowało na niego 25 tys ludzi, to że zdradził swoich kolegów, to że zmieszał z błotem idee, to jedno. Mnie nurtuje natomiast to, że nie ma na niego bata. Fakt, przy następnych urnach, pewnie zostanie rozliczony, bo nie wierzę żeby ktokolwiek zaufał mu drugi raz - nawet jego nowi pobratymcy przecież TAKIEMU nie zaufają. To, że był to krok w jedną stronę i spalonych mostów już nie odbuduje, to nic. Brakuje instytucji i rozwiązań prawnych, które takie kupczenie głosami by ukróciło. Nie ma rozwiązań, które by umożliwiły ukaranie takiego oszustwa. I w tej chwili nieważne są polityczne preferencje, bo pewnie z każdej strony może się przydarzyć takie bezideowe indywiduum, które za kasę lub stołek, zrobią wszystko. Korupcyjny precedens, z którym mamy do czynienia, może przecież być zarzewiem podobnych praktyk w przyszłości. I to nie wiadomo na jaką skalę. I to nie tylko na poziomie samorządów, ale i w polityce krajowej! A co, jeśli o poselskie stołki zawalczy cała grupa trojańskich koni? Do czego nas to doprowadzi???
Jestem zdruzgotany...
I przepraszam za te moje dzisiejsze politykowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz