FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

wtorek, 10 lipca 2012

Dzienniki bałtyckie - cz. I, II, III, IV

Jest net ! 
Kilka słów, które może i nikogo nie podniecą, ale z mojego punktu widzenia powinienem je tu wkleić ...
No to jestem na urlopie.

Dzień pierwszy - sobota, 7.07
Przyjechaliśmy. I tu kilka miłych słów o drodze. Jest lepiej, tak, jest zdecydowanie lepiej jeśli chodzi o stan drogi ze Śląska na północ kraju. Gotowy kawałek autostrady od Torunia wybitnie skraca i dystans i czas podróży.
Przyjechaliśmy z deszczem, po drodze obserwując skutki nieodległego w czasie oberwania chmury. Burzowo. Na pokoje czekaliśmy dosyć długo, ale przewidzieliśmy taki scenariusz tego dnia. Ten czas spędziliśmy na spacerze z powitaniem morza w roli głównej.
Z czasem pogoda zmieniała swe oblicze. Dotąd było ciepło, a zrobiło się jeszcze słonecznie - i tak było do wieczora. Na plaże jednak nie poszliśmy, bo padłem w końcu na pysk po całonocnej podróży.

Dzień drugi - niedziela, 8.07
Ranek pochmurny. Zanim jednak się zebraliśmy było południe, które wybuchło błękitem nieba i złocistą słoneczną tarczą - do samego zachodu, gdy złoto-czerwone cielsko utopiło się w wodach rześkiego Bałtyku. Ciepło, ale nie upał.
Plażowanie od południa do późnego popołudnia. Potem obiadokolacja w sprawdzonej knajpce, oczywiście piwko, lody i inne zbytki wakacyjne. Ponieważ niedziela, więc na deptaku i na plaży ludzi niemało.  


Dzień trzeci - poniedziałek, 9.07
Dzień przywitał na słońcem. Koło południa gwałtowny, krótkotrwały deszczyk. Decyzja - nie idziemy na plażę. Zamiast tego jedziemy na wycieczkę do Władysławowa, gdzie wsiadamy na malutki stateczek Sztorm V - obiecany Wiktorii rejs po morzu. Było świetnie, bo nie było zimno i kołysało subtelnie, bez wariactwa. 
Po powrocie do Dębek obiadek i inne zbytki z pakietu wakacyjnego. Słońce do samego wieczora, ciepło.


Dzień czwarty - wtorek, 10.07
Wstałem o 4:00 - na powitanie Słońca.
Od rana słońce. W sumie ciepło, ale zimny porywisty wiatr trochę psuje zabawę. Dwukrotne podejście na plażę, bo chmury trochę straszą - na szczęście na strachu się tylko kończy.
Plażowanie, kąpiel w morzu, ale nie za długo. Obiadek, piwko itd. Popołudnie już całkowicie pogodne, ciepłe, wiatr ustał. Wieczór z czystym błękitnym niebem, bez ani jednej chmurki.

2 komentarze:

  1. jak możesz nazwać Piwo "zbytkiem"...?

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, już kajam się za te podłe słowa :) Grzesznik ze mnie i zbereźnik ... ;)

    OdpowiedzUsuń