Jeszcze 6 dni 11 godzin i 45 minut :))
A tymczasem mini wycieczka do Kudowy i nazad. Przywiozłem moją Tuśkę do domu.
Tydzień zakończył się bez spektakularnych zdarzeń. Raczej był na wskroś roboczy, zarówno w Mordorze, jak i w domu, zwłaszcza w domu. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że moja niespełna dobowa nieobecność w "szafa komando" nie tyle nie zatrzymała walki, co zakończyła się wygraną - brawa dla Najlepszej z Żon.
Pogodowo bez fajerwerków, ale całkiem, jak być latem powinno. I nie zmieni mojej oceny dzisiejszy deszcz za oknem - w końcu jest weekend, więc czemu miałoby nie padać ? ;))
Trochę sarkazmu jeszcze nikogo nie zabiło, prawda ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz