FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

sobota, 27 lipca 2013

Na północy bez zmian

Wybrzeże godnie wpisało się w ogólnopolski gorący lipcowy weekend. I tutaj było dzisiaj gorąco i słonecznie. Na tyle, że ni mniej, ni więcej, ale się dzisiaj (!), po paru dniach plażowania, spiękłem nieco. Ale mam na to wytłumaczenie. Dzisiaj wiatr uśpił mą czujność i przeoczyłem ten gorąc lejący się z nieba.
Pogoda elegancka: full błękit, słońce (3); bardzo ciepło (3); woda odpowiednia dla kąpieli bez bólu (+1) ;); jedynie wiatr dzisiaj powiewał dość znacznie, ale od wschodu, więc ciepły (2). W sumie więc ładne 9 pkt mamy.
Na plaży, jak to na plaży :)) Całkiem fajowo, że się tak wyrażę. Choć odnoszę wrażenie, że Tuśce się już ... nudzi (!). Może to i nieprawdopodobne, ale dzisiaj już nie wiedziała co z sobą zrobić. Może to dlatego, że fale nijakie takie, a piach taki, jak zawsze ;) Mi, w każdym bądź razie, niczego więcej do szczęścia na plaży nie trzeba. A jak jeszcze mam różową łopatę, to już w ogóle bajka :)) Co do tej łopaty, to nawet Najlepsza z Żon dzisiaj udzielała się w kształtowaniu piaskowej materii - niebywałe ! :))
Jest weekend, więc w Dębkach dzisiaj jakby mały najazd Hunów z okolicznych miejscowości. Na deptaku w takie dni robi się tłum, jak w Zakopcu. Samochody tłoczą się w swoistym mini-korku i co poniektórym kierowcom puszczają nerwy, jak w jakim city wielkiego miasta. Ale nieprzebrane tłumy człapiące wzdłuż i w poprzek, z lodami, goframi, frytkami, ani myślą ustąpić pola rozjuszonym stalowym bestiom :))) Tak to już jest.

Mamy w pokoju lodóweczkę. To postęp względem lat ubiegłych. Nie ma niby o czym wspominać, ale jest jeden szczegół warty podkreślenia. Otóż nie wiem czy konstruktor tego ustrojstwa był aż takim geniuszem, czy może wyszło to przypadkiem, ale gabaryty zamrażalnika są idealne do szybkiego schłodzenia 4 puszek piwka (akurat!) przed wyjściem na plażę :)) Oczywiście jest równie sprawny w mrożeniu lodu do whisky na wieczorne rozmyślania o dniu minionym. Tak sobie właśnie siedzimy nad szklaneczkami z duralexu i przegryzamy wędzonym karmazynem (uwędzony dosłownie przed chwilą w wędzarni nieopodal) . Zaiste połączenie smaków niebotyczne.

Mamy tydzień za sobą, a ja wciąż nie mam żadnego sunsetu sfotografowanego. To się dopiero nazywa rozprężenie i upadek obyczajów :)). Nawet nam się nie chce wyleźć wieczorem na plażę :) O tyle to sprawa istotna, że zbieram pieczołowicie materiał na foto-książkę, a zachody słońca, czy inne "artystyczne" landszafty są nieodzowne do wymalowanie teł pod moje fotograficzne wypociny. Już nawet nie wspomnę, że nie mam jeszcze niczego (!) co nawet wstępnie mogłoby być okładką. 
Jak już tak o fotografię zahaczyłem, to myśl taka i dzisiejsza, i niedzisiejsza mi się tłucze po łbie, gdy widzę na co drugim ramieniu dyndający niezgorszy sprzęt do zatrzymywania czasu w obrazie. I pewnie się powtórzę, i pewnie nie będę wcale oryginalny w swych przemyśleniach, gdy powiem, że boli mnie to, jak upadł status sztuki fotografii, która sztuką do niedawna wielką była. Jeszcze parę lat temu, gdy era cyfrowych lustrzanek, dla przeciętnego Kowalskiego dopiero raczkowała, fotografia była "czymś", budziła szacunek. A teraz ? W sumie, jaka to różnica, czy aparat fotograficzny, czy smartfon z aparatem ... ? Bleee ... No niesmak jest. Zrozumie to ten, kto pamięta czasy fotografii przez duże "F".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz