Co najważniejsze - jestem w raju :) Słońce na maxa, pokoik jeszcze ładniejszy niż dotychczas, z plaży piachu nikt nie zajumał, a woda w Bałtyku nadzwyczaj w dobrej relacji temperaturowej z powietrzem. Reasumując: "oprócz błękitnego nieba, nic mi więcej nie potrzeba". Jechalim długo, ale dojechalim.
A jak już o "jechaniu" ;)
Kurde blade! - że tak dyplomatycznie zaklnę. Z roku na rok podróż z południa na północ, nad nasz modry prapolski Bałtyk staje się bardziej ciekawa. Rzec by można nawet, że polaryzuje się coraz bardziej. Z jednej strony przybywa autostrady - fakt. Ale z drugiej "fun" z tego niewielki, o dziwo. No bo co z tego, że pomyka się ładnym kawałkiem asfaltu z prędkością około-dozwoloną, czyli szybko, gdy każdy taki kawałek kończy się godzinną obsuwą na zjeździe z odcinka, lub podobnym korkiem na dojeździe do kolejnego highway'owego kawałka. Koniec końców na mecie nic do przodu, poza poziomem frustracji.
Zastanawiam się czy to ma w ogóle sens. Poza wygodą i bezpieczeństwem - sprawa nie do przecenienia - ta autostradowa trasa nie wnosi żadnej (sprawdzone dzisiaj!) oszczędności czasu, a tylko kasy mniej w kieszeni zostaje. Nie dość, że człowiek wq*****y tymi korkami, nie dość, że myto na bramkach zostawione niemałe, to na dodatek kilka (7-8 na pewno) litrów paliwa więcej spalonego, przy deptaniu gazu na autostradzie. Warto więc ... ?
Z dzisiejszej trasy kilka swoistych spostrzeżeń jeszcze. Najciekawsze kawałki to niewątpliwie Łódź, osławiony Włocławek, oraz Rydzykowo.
Dojazd do początku A1, do łódzkiego Strykowa, to niezła niespodzianka. Jedziesz i jedziesz, a tu pomału asfalt się kończy :)) Nie mi ktoś jeszcze raz powie, że A1 jest "już od Łodzi" !
Drugi fun, to Włocławek, kochany Włocławek, ba, encyklopedyczny Włocławek - przykładowy, wzorcowy przypadek rozpierdzielu na przelotowej trasie. Ale, no coś tam jednak drgnęło latoś.
Trzecie jest Rydzykowo. Tak sobie myślę, że już niedługo - wykoncypowaliśmy to z Najlepszą z Żon - Tadeusz R. ksywa "Maybach", nie przepuści przez swoje księstwo podróżnych, którzy na bramkach nie pokażą zaświadczenia z parafii "o braku przeszkód do..." :))) Ale póki budowa jest prowadzona z gęstością trzech robotników na pięć kilometrów - w tym dwóch przygląda się trzeciemu - to jesteśmy jeszcze długo bezpieczni ;) Na razie podróżnych stojących w korku skuteczne zagłuszanie rozgłośni ojca dyrektora, zmusza do słuchania jedynej odbieralnej stacji wiadomej proweniencji. A w niej słuchowisko dla dzieci "O filuternym Czerwonym Kapturku i wilku Tadeuszu" opowiedziane taki głosikami, że ... Łał ! :) A po słuchowisku konkurs telefoniczny dla dzieci - podwójne Łał ! A jeszcze później wykład medyczny o nadmiernym owłosieniu kobiet i jego przyczynach - tu już potójne Łał ... i wyłączenie radia.
Tak to sobie dzisiaj podróżowaliśmy w radosnej atmosferze, aż dotarliśmy.
No i jestem w raju ... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz