Poniedziałek - pośmierdziałek.
Jaki jest, każdy widzi.
Ale wracam Ci ja do domu - a jest godzina 21:15 - po należytej porcji poniedziałku, a tu:
- Ona uśmiechnięta ...
- Chałupa wysprzątana ...
- A na stole perli się zroszona szklaneczka rudej w należytej porcji podana
WTF ?
Nabroiła co, czy czegoś chce ? :)))))))))))
Ale to nic jeszcze.
Wczora z wieczora upiekłem chlebek. Oczywiście schlebiając tradycji, znowu poległem na tym polu. Wyszedł bochenek o aparcji miny przeciwczołgowej i sile rażenia tejże. Twiordyj zawodnik.
Przychówek wstaje rano - a zmierzła, jak by ją kto ... sam nie wiem. Matka ją do szkoły szykuje i mimochodem zagaja, że tata chleb upiekł. Na to Młoda - odzyskawszy humor zaginiony - zgryźliwie rzuca: "He, he, he ... znowu mu nie wyszedł".
I takie to mam te moje kobity :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz