Środa - Smroda ...
Po udanym wtorku, który miast dołować wyciągnął mnie ku górze, ba, napełnił różowo-okularowym nastrojem ... nie pozostało zbyt wiele. Ale jeszcze "ponad kreską" :)))
Środa starała się być godną następczynią poniedziałku. Nie do końca podołała zadaniu. Bez rozpaczliwej nędzy, ale i bez polotu ją przetrwałem. Teraz tak nijak kończy się ten dzień.
Na konto wskoczyły talary za odrobioną pańszczyznę, to trzeba było co nieco ukrzyżować - co też rodzinnie uczyniliśmy wieczorową porą. Trochę z zadowoleniem, trochę z grymasem należnym zakupom jako takim, tak standardowo.
Za oknem odwilż wstrzymana nadejściem nocy. W TV Terminator demoluje to co zwykle. Na biurku duuuuuży kubek z gorącą, słodką herbatą z cytryną of course. Zimowa pora nastraja mnie herbacianie i słodko i cytrynowo - spijam jej hektolitry ostatnimi czasy.
Co do roztopów, to z jednej strony są po mojej myśli, bo nijak zimy polubić nie poradze, ale z drugiej strony trochę białego puchu nieco rozświetla świat. Tylko czemu tego cholernego słońca nie widać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz