-3,5 st.C teraz ... a rano było -8. Do tego z przerwami posypuje biały puch. Szeroko otwieram oczy i nie wierzę w to, co widzę. No kurna zima normalnie ... !
Czwartek za nami. Śmiało mogę już odtrąbić capstrzyk, bo przeca po drugiej stronie szlabanu już jestem. Problemy, problemiki, czasem większe, inne mniejsze - norma. Najważniejsze nie tracić rezonu i nie dać zbić się z pantałyku, trzymać się swojej racji i nie dać sobie wejść na głowę. Jeśli coś wiem i jestem tego pewien (to warunek bezwzględny) to nie muszę blefować i wić się, jak wąż żeby moje było na wierzchu. A że rzadko bywa, że nie jestem przygotowany, toteż wychodzę obronna ręką z większości sytuacji konfliktowych. A to daje poczucie własnej wartości, jak nic inne. I po wszystkim z podniesioną głową można wracać do domu.
Na szybciocha upichciłem pomidorową z ryżem. Może być. Bez zachwytu, ale dwa talerze wtrąciłem. Za pół godzinki pędzimy z Najlepszą z Żon na pik, a potem do Tuśki z wizytą. Ta Koza Mała wczoraj "rzuciła słuchawką", jak rozmawiała ze swoja Rodzicielką :)) A to z tego powodu, że nie przyjechaliśmy do niej. Ciekawe po kim ma taki charakterek ? ;)
Jeśli chodzi o postępy w pisaninie, to opowiadanie dostaje szlifu i koralików do ozdoby. Tu poprawka, tam uzupełnienie, tu coś wyciąć, tam coś dopisać - no robi się COŚ z tego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz