Do wielu rzeczy mi tęskno ... do wielu.
Przede wszystkim do wiosny mi się cni. Do ciepła, do słońca, do światła. Już mi bokami wyłazi to zimno, ciemność, wiatr, pesymistyczna zawierucha. Nie mam już siły walczyć z dreszczami przebiegającymi po plecach, odmrożonymi dłońmi; nie chce mi się odwracać od dującego wiatru, przeskakiwać kałuży, omijać rozmemłany szaro-bury śnieg. Do dupy z tą zimą. Żądam zmiany pory roku ! :))
Tęskno mi do pokoju ducha. Za dużo myśli naraz mam na myśli. Natłok codziennych spraw, zmartwień i trosk osiągnął poziom ciut za wysoki, jak na mój gust. Trochę tego za dużo się nazbierało. Trzeba by pomalutku, systematycznie wycinać temat za tematem, ale na dzisiaj trudno mi zabrać się za cokolwiek. Wszystko w zawieszeniu, nic pewnego, wszystko rozgrzebane.
Tęskno mi do stabilizacji. Tej zwyczajnej, takiej prostej, może nawet ciut nudnej. Złapać za rogi byka, usadzić, okiełznać i zagonić do zagrody. Jednego, drugiego, trzeciego. I odsapnąć. Mieć pewny kalendarz zdarzeń na najbliższe tygodnie, miesiące. Móc zaplanować cokolwiek w oparciu o jasne perspektywy, bez obawy o to, że jedno niespodziewane zdarzenie rozwali szystko.
Tęskno mi do ludzi, którym można ufać, w których można wierzyć. Takie czasy nastały, że człowiek człowiekowi wilkiem i honor jest towarem cholernie deficytowym. Brak wiary w bliźniego, niemożność oparcia się na czyimś słowie sprawia, że rzygać się chce na samą myśl o następnym dniu nacechowanym fałszywym uśmiechem.
Tęskno mi do kroku do przodu. Chciałbym przeskoczyć przeszkodę, która mnie blokuje, frustruje, dołuje. Mimo wielu zmian w życiu, które wydawałoby się miały pchnąć mnie do przodu, wciąż odbijam się od tej samej ściany niemocy. Pokłady optymizmu się wyczerpują, zastępuje je zniechęcenie.
Tęskno mi też do tego co było. Do tego wszystkiego co było zaprzeczeniem wszystkich dzisiejszych trosk. Ale wiem, że ta tęsknota za minionym, to akurat kolorowa strona sumy moich tęsknot, to sen w którym uśmiecham się do własnych wspomnień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz