Jedziemy na lodowisko. Tuśka jeszcze jednak śpi. Niech śpi, niech ma sobotę z doznaniami jej przynależnymi. Wystarczy, że Muśka w robocie, a tata próbuje na siłę się obudzić klepiąc te słowa.
Wczorajszy wieczór w miłym towarzystwie. Gdyby Tuśce oczy sie nie zamykały, pewnie długo byśmy posiedzieli, ale i ja nieco padałem - szczególnie po zjedzeniu sutej kolacji. Ale to było dobre zwieńczenie tygodnia pracy "pod wezwaniem św. Harówki", która ostatnimi czasy, jak czarny anioł roztacza nade mną szczególną "opiekę".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz