"Miałem sen, że pewnego dnia na czerwonych wzgórzach Georgii synowie niewolników i synowie właścicieli niewolników usiądą razem przy braterskim stole ..."
Hmm ... to chyba nie to, to chyba nie ten sen miałem :) Miałem za to inny. Słodki, śmietankowy, lukrowany, pieszczący i cieplutki, kołyszący i czuły. Miałem sen, że trafiłem 6 w Lotto :))) Pytanie tylko, czy ta astralna projekcja ma termin przydatności do spożycia. Jeśli bowiem nie zapłaciłem dzisiaj, tuż po przebudzeniu, podatku od głupoty i nie zakupiłem losu od losu, to czy gwarancja się skończyła, wygasła, odeszła w siną dal ? A może jednak warto posłuchać tego sennego marzenia i udać się jutro do kolektury w pobliskim sklepie spożywczo-monopolowym, a tam wypełnić kupon skreślając sześć boskich liczb ... hę ? Może los trzyma dla mnie uchylone drzwi i czeka aż skorzystam z zaproszenia ...
Czwartek. Kopia środy. Bez historii. Bez twarzy. Ale zawsze to już bliżej do piątku :))
No i ten sen ...
Tylko jakie to były liczby ... ? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz