Yeeeaaaah ! Wytrzymalim - Dotarlim - Przeżylim ... Weekend !
Piąteczek, ta wisienka na torcie. Piątunio, ten lukier na pączku. Piątek, wstęga na linii mety tygodniowego maratonu. A finisz był nielekki, co by tylko potwierdzało starą, jak świat regułę, mądre przysłowie pradziadów naszych, iż nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca. Ja nie tak dawno temu ciut się wyrychliłem zaliczając ten tydzień w poczet lightowych, bo dzisiejszy dzionek dał mi trochę jednak popalić. Ale basta ! Nie "marudzim" i już ! Mamy piątkowy wieczór i to jest wartością samą w sobie, nie do przecenienia, i nie wracajmy do minionego.
A co poza tym ? Zimowania ciąg dalszy. Mroźno, śnieżno i pogodowo do dupy. Ale to już chyba końcówka. Myślę, że można pomału zapodać jokerowy chichot i ze splecionymi na piersiach rękami oczekiwać, że oto już w ten weekend ma się wszystko wywlec na właściwą stronę. W pierony śnieg ma się stracić, a mróz odejść w zapomnienie. Niech tylko to się nie sprawdzi, to wytargam za kudły te śliczne panny z TV, co takie obietnice wszem i wobec składają!
Tuśka w domu. Krótko - nareszcie ! :))
Udziela mi się chyba bardziej niż jej, ta końcówka ferii. No bo trochę żal, że ... Zresztą nieważne. Trzeba stawać do szyku - każdy do swojego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz