Dałem się pozbawić nieco siły. Jak Samson.
Zazdrośnie strzegę je, jak skarbu. Skarbu tylko mojego, dla innych nic nie znaczącego, ale dla mnie prawdziwego. Z dużą dozą nieufności poddaję się, co jakiś czas, zabiegowi ich porządkowania. Są quazi namiastką indywidualności, wyrwania się ze schematu, indywidualności - jakkolwiek to zabrzmi. Może to małostkowe, może nawet to wręcz dziecinada, ale mam to gdzieś. Są siedzibą mej siły, nie fizycznej, nie umysłowej, ale na pewno ... duchowej :))
Zrobiło się chłodno. Minionej nocy przetoczyła się nad miastem nielicha burza. Po niej wstał wilgotny i ciemny dzień. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z wczorajszej "trzydziestki" została ledwie połowa. Najbardziej jednak brakowało mi dzisiaj słońca. Ale nie tracę nadziei. Podobno jeszcze w tym tygodniu, w weekend, będzie jeszcze okazja liznąć uczciwej porcji słońca z właściwą oprawą temperaturową. Lato nie składa jeszcze broni, nie poddaje się. I tak trzymać !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz